Uwolnić wolną wolę!

0
8967
cc https://www.theodysseyonline.com/the-crossroads

Ostatnio trafiłem na ciekawą publikację neuropsychologa i filozofującego pisarza Sama Harrisa „Free Will”, w której dowodnie przekonuje, że wolna wola jest tylko złudzeniem. „Prawda o tym zmienia coś w naszym postrzeganiu świata” – stwierdza nad wyraz skromnie. Współcześni psychologowie wydają się często przejawiać ambicje, by ich odkrycia nie tylko przykuwały uwagę całego świata, ale przy tym zupełnie przewracały do góry nogami nasze dotychczasowe postrzeganie rzeczywistości. Takie silenie się na naukową sensację o wymiarze mentalnej rewolucji ja nazywam „kompleksem Kopernika”. Czy bowiem rzeczywiście prawdy, które ogłosił w swojej książce Harris zatrzęsły w posadach wszystkim tym, co dotychczas myślałem? Nie. Poniżej zamieszczam wygłoszony przez autora wspomnianej koncepcji wykład oraz kilka słów mojej blogowej polemiki.

Najpierw należałoby przyjąć pewną definicję wolnej woli tak, byśmy wiedzieli o co właściwie toczymy spór. Wolna wola – według Harrisa – to mówiąc najogólniej pewien ośrodek decyzyjny w cżłowieku. Jego posiadanie oznacza, że mogliśmy zachować się w danej sytuacji inaczej niż się zachowaliśmy, a także to, że każdy jest świadomym autorem własnego działania. Wysnuwając teorię, iż tak pojęta wolna wola jest iluzją, jej autor stwierdza tym samym, że nie mogliśmy zachować się inaczej niż w się zachowaliśmy oraz, że to nie my jesteśmy autorami naszego działania. Śmiałe stwierdzenia. Oto argumenty jakich używa, by potwierdzić swoje szokujące wnioski.

Nadrzędną zasadą funkcjonowania świata jest przyczyna i skutek. Każde wydarzenie poprzedzają jego przyczyny, które są bądź to  długim łańcuchem przyczynowo-skutkowym, bądź serią przypadków. I w jednym i w drugim wypadku w świecie przyczyn i skutków nie ma miejsca na wolną wolę.

Słucham tego argumentu i nie mogę wyjść z podziwu, jak z przesłanki o tym, że każde działanie poprzedza ciąg powiązanych z nim, poprzedzających je działań, można wysnuć wniosek, że autor tego działania nie ma wpływu na to co robi. Czy jeśli pewne dokonane wybory, czy czyny skłaniają nas do kolejnego określonego wyboru czy też czynu, to oznacza to, że odbierają nam one wolność wyboru? Przenieśmy takie rozumowanie na prosty przykład, by pokazać jego absurd. Jadę samochodem z Sopotu do rodzinnego Torunia. Z mojego osiedla kieruję się w stronę wiaduktu, a za wiaduktem na lewo w stronę Gdańska, w Oliwie odbijam na obwodnicę. Każdy z tych wyborów i działań przybliża mnie do Torunia, ale nie zniewala mnie nijak. Owszem gdybym nagle zmienił zdanie i postanowił jednak jechać na Słupsk, to pewnie musiałbym zawrócić i trochę kluczyć, bo trudniej byłoby mi odnaleźć drogę, jednak nawet będąc już kilka kilometrów od pierwotnie obranego celu, mogę wciąż nacisnąć pedał hamulca i zmienić trasę. To, że pewne wydarzenia poprzedzają inne nie znaczy, że je determinują. Nawet jeśli w pewien sposób wpływają na kolejne wydarzenia i do nich przysposabiają i przybliżają, to nie odbierają wolności wyboru. Owszem, im więcej podejmiemy decyzji i kroków w pewnym kierunku, tym trudniej nam go radykalnie zmienić, ale na każdym etapie tej drogi pozostajemy wolni w swoim wyborze. Poza tym ciąg przyczynowo skutkowy zdarzeń tworzy logiczną całość jedynie obserwowany od strony skutku. Patrząc wstecz wydaje nam się, że wszystko dało się przewidzieć i oczywistym był taki, a nie inny koniec. Psychologia nazywa to złudzenie „efektem myślenia wstecznego”. Tymczasem widząc same przesłanki często nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutku. Jeśli dana teoria wszystko tłumaczy, a niczego nie przewiduje, to jest to marna teoria. Zręczny obserwator połączy zaistniałe fakty w logiczną całość i będzie starał się udowodnić, że od początku był w stanie przewidzieć dane zdarzenie. To taki „mądry Polak po szkodzie”. Tymczasem psychologia zna zjawiska: „ekfifinalności” – mówiące o tym, że te same przyczyny mogą powodować odmienne skutki oraz „ekfipotencjalności”  – dowodzące, że te same skutki mogą być powodowane przez zupełnie inne przyczyny. Wyciaganie wniosku, że skoro nasze działania i decyzje są poprzedzanie innymi działaniami i decyzjami, to nie jesteśmy wolni w swoich decyzjach, uważam za nadużycie.

Za pomocą nowoczesnych technik obrazowania mózgu: elektroencefalografu i rezonansu magnetycznego nie da się zaobserwować momentu decyzyjnego. Okazuje się, że neurologiczny obraz decyzji jest wcześniejszy niż nasza świadomość tejże decyzji, w związku z tym to nie my decydujemy.

Takie postawienie problemu niczego nie wyjaśnia, a tylko przenosi rozważanie na wyższy poziom abstrakcji. Przypomina to trochę koncepcję średniowiecznego homunkulusa – małego ludzika żyjącego w naszej głowie i podejmującego decyzje zanim my je podejmiemy. Tylko kto siedzi w mózgu homunkulusa i podejmuje decyzje za niego? A kto siedzi w mózgu tego, co siedzi w mózgu homunkulusa? Można ciągnąć ten wywód w nieskończoność. To, że fizjologiczny ośrodek decyzyjny pierwszy wytwarza impulsy elektryczne zanim świadomość je zarejestruje nie znaczy, że wybór nie został przez tę świadomość dokonany. Świadczy to tylko o tym, że rejestrujemy obraz własnej świadomości z lekkim opóźnieniem w stosunku do jej fizjologii. Poza tym zawiązuje buty czy gram na gitarze zupełnie nie mając w świadomości ruchów swoich palców czy to znaczy, że to nie ja gram i nie ja zawiązuję sznurówkę? Skoro proste decyzje (wszak takie badał Harris) pojawiają się we mnie przed tym zanim świadomość je rejestruje, to znaczy tylko i wyłącznie tyle, że nasze proste decyzje pobudzają najpierw fizjologię, a ta dopiero daje doświadczenie świadomości wyboru. Ale to wciąż nasza decyzja. Bardziej skomplikowane decyzje musimy czasem przemyśleć kilka godzin, dni i miesięcy.  Nie można stwierdzić na podstawie badań prostych wyborów (czy nacisnąć lewy czy prawy przycisk), że żaden ludzki wybór nie jest sterowany rozumem i świadomością. Trzeba byłoby wtedy uznać, że każde ludzkie działanie jest działaniem bezrozumnym. Patrząc na skomplikowane wytwory cywilizacji jak chociażby laptop, w którego klawisze teraz uderzam, nie mogę tego stwierdzić.

Nikt nie opisał fizjologicznych procesów świadczących o procesie decyzyjnym, w związku z tym proces decyzji nie istnieje.

To akurat chyba najsłabszy argument. W starożytności nikt poprawnie nie opisał funkcjonowania nerki czy wątroby, co nie oznacza, że organy te nie pracowały lub nie istniały. Jeśli nauka nie potrafi przeanalizować i opisać pod względem neurologicznym procesu wolnej decyzji, to czy na tej podstawie można postulować nieistnienie wolnej woli?

Nie w każdym wypadku mogliśmy postąpić inaczej, a więc wolna wola nie istnieje.

To, że wolna wola nie jest absolutna nie znaczy, że jej nie ma. Mówi się o osłabieniu woli przez poprzednie wybory czy zachowania. Mówi się o sile woli. Psychologowie robili eksperymenty obrazujące zjawisko wyczerpania woli. Wieloletniemu palaczowi trudno odmówić zapalenia kolejnego papierosa, ale czy na tej podstawie wyciągnąć można wniosek, że nie ma wolności wyboru? Nie wolno sprowadzać do skrajności czegoś w tym celu, by udowodnić nieistnienie tego. Gdybyśmy poprosili mężczyzn o zdefiniowanie kobiety jedynie poprzez jej ideał, skrajność i absolutyzacje cech damskich, to z pewnością mógłbym postulować nieistnienie kobiet. To że nie istnieje całkowicie silna, absolutna, wolna wola, zdolna sprzeciwić się wszelkim uwarunkowaniom, tym obecnym i tym z przeszłości, to nie oznacza, że nie ma wolnej woli w ogóle.

Psychopatyczny morderca dokonał zbrodni ponieważ wpłynęły na to jego geny, wychowanie, przeszłość, środowisko i tysiąc innych czynników.

Popierając wniosek o braku wolności wyboru tego typu przykładami trzeba być bardzo ostrożnym. Przede wszystkim należy roztropnie rozdzielać to, na co mamy wpływ, a to na co wpływu nie mamy. Wiele z wymienionych czynników nie podlega zmianie – geny, otrzymane wychowanie. Zgodzę się, że w dużym stopniu to właśnie te, niezależne od niego, uwarunkowania ograniczają wolę przyszłego psychopaty. Ale Harris jednym tchem obok genów, rodziców, miejsca urodzenia wymienia na przykład środowisko, a to już nie jest tak zupełnie niezależne od nas. Do pewnego stopnia, to my dobieramy sobie środowisko, w którym żyjemy i to my wpływamy na to, jak ono oddziałuje na nas. Świadczą o tym chociażby badania bliźniąt mających wszak te same geny, wychowujących się w tych samych rodzinach i posiadających niemalże identyczne czynniki zewnętrzne, a jednak, jak się okazuje aktywność własna każdego z nich i małe wybory dokonywane przez nich w życiu wpływają na różnice w ich przyszłej osobowość i posiadanych zaburzeniach. Na kształtowanie osobowości i zachowanie psychopaty działało zapewne wiele niezależnych od niej czynników, niektóre nawet mogły skutecznie uniemożliwić jej prawidłowy rozwój jak wspomniany guz mózgu. Nic jednak nie przeczy temu, że osoba ta posiadała także wolną wolę, która w mniejszym lub większym stopniu również wypływała na jej kształtowanie. Praca psychologów z ludźmi o głębokich zaburzeniach osobowości pokazuje, że dzięki tejże woli można próbować na drodze terapii korygować nawet najbardziej patologiczne skłonności.

Nie panujemy nad tym co za chwilę pomyślimy. Nie możesz powiedzieć o czym zaraz pomyślisz, bo musiałbyś o tym pomyśleć zanim o tym pomyślisz. Stwierdzenie o tym, że nie panujemy na myślami odnosi się tylko i wyłącznie do swobodnego przepływu myśli. Jeśli chodzi o skomplikowane myślenie celowe to musi się ono odbywać w zorganizowany i sterowany sposób. Jak nie kierując w sposób zorganizowany swoimi myślami Harris napisałby książkę lub ułożył swoje przemówienie.

Uważam, że wolna wola jednak istnieje i że zupełnie świadomie podjąłem decyzję, by napisać niniejszy wpis na bloga. Mogłem w tym momencie postąpić inaczej i smacznie spać obok swojej żony w pokoju obok. Nie przymusiły mnie do tego geny, ani popędy ani środowisko. Ale też te wszystkie czynniki nie pozostały w mojej decyzji bez znaczenia. Wolna wola nie jest jedynym czynnikiem warunkującym nasze zachowanie, nie jest też absolutna i niezależna od wszystkiego. Uważam właśnie, że im bardziej potrafimy uniezależnić od innych czynników swoją wolę tym bardziej stajemy się ludźmi. Bohaterskie czyny tysięcy ludzi, aby pokonywać samych siebie i robić coś wbrew sobie, to wystarczające świadectwo istnienia wolnej woli.

Poprzedni artykułCzym się różni Ameba od Einsteina?
Następny artykułArystoteles – Krytyka
Mieszkam w Trójmieście. Ukończyłem studia psychologiczne na Uniwersytecie Gdańskim ze specjalizacją kliniczną. Studiowałem także filozofię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym oo. Dominikanów. Praktykę psychologiczną zdobywałem w dziedzinie interwencji kryzysowej i pomocy ofiarom przemocy. Praktykę filozoficzną zdobywam na co dzień wychowując syna i córkę. Z zainteresowania jestem spełnionym muzykiem i niespełnionym literatem. Od kilku lat prowadzę bloga poruszającego zagadnienia z pogranicza psychologii i filozofii starając się unikać filozoficznego patosu i psychologicznego bełkotu "Ludzka rzecz być człowiekiem".