Prosektorium, to moja codzienność

0
20392
Na zdjęciu Agnieszka Kochańska. Zdjęcie wykonała: Lidia Marszałek

„Każdy z nas ma swoje problemy, mniejsze bądź większe. Obejrzałam już tyle różnych przypadków zgonów i rodzin przeżywających tragedie, że „carpe diem” teraz bardzo mi pasuje. Powinniśmy bardzo doceniać to co mamy”.

Tak mówi o życiu Agnieszka Kochańska, która na co dzień mierzy się z dość trudnym zawodem jakim jest praca przy sekcjach zwłok. Na co dzień żona, matka trójki dzieci i kobieta o dużej empatii i sercu.

Bożena Wujec Ziółkowska: Agnieszko, zainteresował mnie twój zawód. Powiesz nam, czym dokładnie się zajmujesz?

Agnieszka Kochańska: Z zawodu jestem balsamistką zwłok, ale na potrzeby mojego obecnego pracodawcy przekwalifikowałam się na laborantkę sekcyjną.

Jest to myślę zawód budzący dość wiele różnych emocji. Powiedz nam, na czym dokładnie polega twoja praca?

Głównie na wykonywaniu sekcji zwłok, czyli pomocy lekarzowi w ustaleniu przyczyny zgonu danego pacjenta. Zajmuję się również przygotowaniem ciała do pogrzebu, czyli odpowiednim zabezpieczeniem go, ubraniem oraz wykonaniem makijażu bądź korekty zmian pośmiertnych.

Zimno mi się zrobiło. Powiedz jak to się stało, że tak delikatna kobieta zainteresowała się takim ciężkim, dla niektórych nie do pomyślenia, zawodem?

Szczerze mówiąc w pierwotnym założeniu miałam być lekarzem, ale nie było mi to pisane, więc zaczęłam szukać czegoś pokrewnego medycynie i tak trafiłam na szkolenie funeralne. Uzyskałam fundusze z urzędu pracy po dłuższym boju i tak oto stałam się tym kim jestem. Po wielu rozmowach z potencjalnymi pracodawcami znalazłam pracę w szpitalu.

Nie miałaś obaw, że nie dasz rady, że nie będziesz mogła wykonywać tego zawodu? Myślę, że wiele osób nie miałoby odwagi, aby wejść choć na chwilę do prosektorium…

Po to właśnie poszłam na szkolenie, żeby się sprawdzić. Pierwszego dnia byłam pełna obaw, bo nie wiedziałam dokładnie jak zareaguję. Wcześniej pracowałam jako salowa w szpitalu, więc do moich obowiązków należało wywożenie pacjentów którzy zmarli z oddziału do prosektorium. Ale co innego wywieźć ciało, a co innego cokolwiek przy nim robić. Ku mojemu zdziwieniu poczułam się na kursie jak ryba w wodzie i już wiedziałam, że to jest to co chcę robić: pomagać rodzinom uzyskać spokój przez odpowiednie przygotowanie ciała do ostatniego pożegnania. Daje mi to satysfakcję, bo wiem, że to co robię robię dobrze.

Domyślam się,  że masz do czynienia z różnymi ciałami. Czy bywa, że i tobie jest ciężko?

Już teraz nie, uodporniłam się. Początkowo było ciężko, jeśli trafiały się dzieciątka. Teraz nie ma ciała z którym bym sobie nie poradziła.

Można się tak zupełnie uodpornić? Gdy na przykład wjeżdża ciało po wypadku albo właśnie dziecko?

Nie wiem czy każdy może, pewnie nie. Ja nie mam z tym problemu. W szpitalu nie mam do czynienia z ciałami z wypadków. To zdarza się w sąsiednim prosektorium, w którym robią takie właśnie sekcje prokuratorskie. Czasem z nimi współpracuję.

Rozumiem, że teraz zajmujesz się asystowaniem przy sekcjach zwłok. Łatwo jest dojść przyczyny zgonu?

Zależy od przypadku. Czasem sekcja trwa kilkanaście minut, bo ewidentnie widać na przykład zawał serca. A czasem są bardziej skomplikowane i trwają znacznie dłużej. Szuka się aż do skutku.

Zawsze się znajduje?

Czasem sama sekcja nie wystarczy. Przyczyna widoczna jest dopiero pod mikroskopem po pobraniu wycinków, ale tym już zajmują się lekarze.

Czy możesz powiedzieć, czy ten zawód Cię jakoś zmienił? Czy inaczej patrzysz na życie niż kiedyś?

Na pewno. Bardziej docenia się życie, to tu i teraz. Bardziej cieszą zwykłe rzeczy, na przykład wspólne gotowanie obiadu z mężem czy spacery z dziećmi.

No tak, ale teoretycznie wszyscy wiemy, że kiedyś umrzemy, a jednak często nie żyjemy na sto procent i nie doceniamy życia tak jak byśmy powinni.

Każdy z nas ma swoje problemy mniejsze bądź większe. Obejrzałam już tyle różnych przypadków zgonów i rodzin przeżywających tragedie, że „carpe diem” teraz bardzo mi pasuje. Powinniśmy bardzo doceniać to co mamy.

To piękne przesłanie. Czy uważasz, że twoja praca to twoja pasja?

Pasja to podstawa. Dobrze jak się człowiek spełnia w tym co robi, a mnie jak już wspomniałam praca którą wykonuję daje satysfakcję poprzez wdzięczność rodzin zmarłych mogących się godnie pożegnać ze swoimi bliskimi.

Gdybyś miała przez chwilę zastanowić się jakie cechy Twojego charakteru pozwoliły ci poradzić sobie z tym zawodem, to co by to było?

Empatia… Hm, cóż więcej? Chyba to najbardziej.

Myślałam, że to raczej może przeszkadzać w tym zawodzie. A co z odwagą, determinacją?

Determinacja była obecna w dążeniu do zawodu, który wykonuję. A odwaga… każdy z nas ją ma, tylko inaczej się ona objawia, bo dotyczy różnych aspektów życia.

A ty uważasz się za osobę odważną?

Ciężko mi oceniać samą siebie. Może czasem.

Powiem szczerze, patrząc na ciebie i to, z czym codziennie się mierzysz, wydajesz mi się bardzo odważna i skromna.

To jak mnie widzą inni to już zupełnie inna sprawa.

Nie pozostaje mi nic innego niż życzyć ci dalszej satysfakcji z pracy. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również i pozdrawiam.

Korekta: Hanna Lejer