„Taki indywidualny wyjazd, to poszukiwanie dróg powrotu do swojej autentyczności. Chodzi o to by każda osoba, która do mnie trafi mogła pracować nad swoją prawdą o sobie” – tak o coachingu w drodze mówi Małgosia Leduchowska – coach PCC zrzeszona w Organizacji International Coach Federation.
Bożena Wujec Ziółkowska: Małgosia, wiem, że zajmujesz się czymś bardzo ciekawym, a mianowicie coachingiem w drodze, czy możesz coś nam o tym ciekawego opowiedzieć. Cóż to jest?
Małgosia Leduchowska: Coaching w drodze to coś, co łączy się z moimi dwiema wielkimi pasjami. Kocham być w drodze, ale kocham też pracować coachingowo z ludźmi. Połączyłam te dwa obszary w coś, co okazało się dla pewnej grupy ludzi bardzo ciekawym sposobem na wyruszenie w swoją osobistą podróż.
Z tego, co zdążyłam zaobserwować na rynku nie ma zbyt wiele takich osób, które się czymś takim zajmują, czy się mylę?
Specjalizację o nazwie „coaching w drodze” stworzyłam ja, natomiast jest trochę osób, które zajmują się czymś w rodzaju wypraw rozwojowych. To, co mnie odróżnia, to połączenie pracy indywidualnej, metaforycznej (na własnym narzędziu) i w oparciu o coś, co jest wynikiem moich własnych doświadczeń. To, co daje mi prawo, że ta metodologia działa, to – to, że sama jej najpierw doświadczyłam.
To wspaniale, że sama jesteś żywym przykładem, że to działa. Wyprawy są indywidualne, czyli że jedziesz z jedną osobą, czy jedzie więcej osób, ale pracujecie indywidualnie?
Do tej pory ograniczałam się do wyjazdów grupowych, ale ostatnio coraz częściej pojawiają się też wyprawy indywidualne. Każda z tych form pracy ma trochę inny wpływ na uczestnika. Widząc jak różni są ludzie i ich potrzeby, chcę dawać im szansę na całkowita prywatność w wyjazdach indywidualnych lub wspierać ich mądrością grupy podczas wyjazdów grupowych.
Czy dobrze rozumiem, że gdy zgłasza się do Ciebie jakaś pani, bądź pan i chce popracować nad sobą i przy okazji odpocząć, to wtedy fajnym rozwiązaniem może być coaching w drodze?
Zdecydowanie tak. Mam swój autorski program „Coaching w drodze do siebie”. Jest w wersji grupowej i indywidualnej. Taki indywidualny wyjazd, to poszukiwanie dróg powrotu do swojej autentyczności. Chodzi o to by każda osoba, która do mnie trafi mogła pracować nad swoją prawdą o sobie.
A więc pakujemy się, wybieramy miejsce i ruszamy w drogę. To ważne, że nie tylko wędrujemy. Są też przystanki. To momenty na rozmowę i używanie różnych narzędzi metaforycznych.
Brzmi ciekawie, bo mówi się, że same podróże niesamowicie rozwijają, a tutaj połączone jest to z coachingiem i pracą nad sobą. Możesz nam zdradzić gdzie jeździcie? I czy takie podróże są drogie?
Lubię zabierać moich klientów w góry. Wybieram jednak różne miejsca, kierując się raczej tym, czy ktoś tam był, czy nie. W lipcu byłam w Górach Świętokrzyskich i wchodziłam z Klientką na św. Krzyż.
Czy, to jest drogie?
Koszt uzależniony jest od tego, gdzie jedziemy.
Myślę, że w czasach, gdzie sesja Life Coachingu kosztuje średnio ok. 200 zł – cały proces w 1 lub 2 dni wyniesie znacznie mniej, niż cały proces coachingowy. Myślę, że to dobra alternatywna propozycja.
No i zagwarantowana organizacja wszystkiego wcześniej – Klient ma tylko przyjechać w wyznaczone miejsce i być, oraz pracować. Reszta jest po mojej stronie.
Ile takie wyjazdy średnio trwają i jakbyś nam mniej więcej opisała przykładowy dzień?
Grupowe wyjazdy trwają 2-3 dni. Zawsze wtedy jest integracja, warsztat wartości i potem warsztaty podczas, których przepracowujemy temat: czym w ogóle jest droga do siebie? Jak wygląda i jak nią dalej kroczyć?
Po dniu warsztatu ruszamy w drogę. Cały dzień pracy w przestrzeni po to, by móc skorzystać chociażby z tego czym jest uważność i wyłapywanie znaków, które w tej drodze się pojawiają. Ta wrażliwość na wszystko jest pierwszym krokiem by móc się nauczyć uważności na autentyczną siebie.
Indywidualnie dobrym rozwiązaniem jest wyjazd weekendowy. Sobota to zawsze rozpoczęcie. Dzień w którym rozmawiamy, wędrujemy. Robimy przystanki na to by zgłębiać temat, czym indywidualnie jest dla klienta bycie na swojej drodze. Te przystanki to taki zoom do wewnątrz siebie. Chodzi o to by móc porozmawiać o tym, co podczas fizycznej drogi pojawiło się w głowie. To również trening uważności, a potem zbieranie esencji z tych wszystkich spostrzeżeń.
Drugi dzień, to już korzystanie z dobrodziejstw turystycznych miejsca i luźniejsze, ale nadal w temacie rozmowy.
Interesujące. Powiedziałaś, że sama przeszłaś ten proces, czy każda osoba na każdym poziomie rozwoju się do tego nadaje? Rozumiem, że ktoś taki musi być gotowy do pracy nad sobą?
Gotowość jest podstawą. Stosunkowo dużo o tę gotowość dopytuję Klientów przed podjęciem decyzji. Chcę, aby mieli pewność, że to jest moment na pracę, a nie tylko na spotkanie i rozmowę o tym, że warto się rozwijać. Kilka osób zrezygnowało. Nie zawsze przecież jest tylko miło, choć staram się żeby każdy nawet negatywny wgląd był transformujący.
A co do mnie, to w 2012 zawalił mi się świat i jedyne co wiedziałam, to to że muszę być silna.
Nie wiedziałam jak sobie tej siły dodać. Jak udowodnić, że ta siła jest we mnie. I doszłam do wniosku, że łączy się ona z odwagą. Odważyłam się pojechać pierwszy raz samodzielnie do Barcelony. Spędziłam tam 4 dni. Kilka razy się zgubiłam, ale przyniosło to pozytywne efekty. Poznałam też ciekawego człowieka, który był pierwszym znakiem mojej przemiany.
Zwiedziłam samodzielnie kilkanaście miast i stolic europejskich. To była dla mnie jedyna droga do samouleczenia.
A co do tego, czy trzeba mieć jakiś konkretny poziom rozwoju?
Absolutnie nie. Każdy kto jest gotowy na zmianę, może skorzystać. Szczególnie Ci, którzy czują, że to dla nich, ale sobie tego odmawiają. Dla mnie to sygnał, że coś tam w trawie piszczy i warto to poznać, wyciągnąć na wierzch i nazwać, potem oswoić i zagospodarować.
No i trzeba lubić podróże ?:)
Myślę że tak, ale jeśli ktoś ma opór, to jest to też jakiś sygnał. Możliwe, że taki wyjazd i separacja od tego, co nas otacza na co dzień, może być bardzo transformująca.
Dodajmy jeszcze, że jesteś profesjonalnym coachem.
Tak. Dbam o swój rozwój i superwizję swojej pracy.
Jestem akredytowanym coachem w International Coach Federation na 2 z 3 poziomów, ale przyznam, że dla wielu klientów nie jest to jasne, co to oznacza.
Osobiście chcę być fair wobec swoich Klientów więc pracuję w bardzo czysty sposób nie mieszając metod coachingu i mentoringu i doradztwa w jednym. W przestrzeni i na metaforze drogi.
To, ja życzę Tobie powodzenia i myślę, że wiele osób może się zainspirować taką formą rozwoju, wglądu w siebie, połączonego z podróżowaniem. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję Ci bardzo.